Wypalenie? Może jednak tak. A może nie. To uczucie, co się tliło i tliło - zgasło. Umarło śmiercią naturalną? Tak. Choć może to przywiązanie potrafi zabić człowieka? A może po prostu zwykła, najzwyklejsza naiwność? Nie wiem. Ale jestem jednego pewna - że tego już nie ma, nie będzie, a może nawet i nie było? Nie ważne. Ważne, że muszę jutro przeżyć angielski. kolejna w tym tygodniu godzina męki. A sam jezyk kocham i to jest najdziwniejsze. Muszę przeżyć niemiecki. Choć nie darzę go zbytnią sympatią, to jest całkiem, całkiem sympatycznie.
Hurray! Jutro moja Trruskaweczka będzie u mnie!!! Już się nie mogę doczekać mojej kruszynki. <3
Powiedz mi, dlaczego ja tak muszę cierpieć, ciągle się denerwować na osobę, która praktycznie nie jest dla mnie ważna? Może to ta chęć mobilizacji do działania mnie napędza i nie pozawala usiedzieć w miejscu? Oj tak. Bardzo bym chciała usiąść, powiedzieć 'STOP', pogrążyć się w marzeniach, zasnąć. Obudzić się w lepszym życiu. Bez trosk, bez zmartwień, bez śmierci, w pokoju. Ale cóż, to kolejne marzenie. Z ktorego i tak nici...
Dzisiaj to masakra. Nie chcę kolejnego dzisiaj. Znowu trzeba było przywołać wspomnienia. Bolące wspomnienia. Znowu pochylić głowę i pożegnać bliską osobę. Nie myślałam, że to jednak tak długo zostaje w duszy, w człowieku. Chowa się głęboko i nie daje znać. Aż nagle wybucha i znowu zaczyna boleć, palić tęsknotą, wspomnieniem. Tylko nie wiem po co i dlaczego?
No i w końcu przypomniałam sobie o czym miałam napisać. Tak, miałam małe przemeblowanie. Przede wszystkim wreszcie mam u siebie akwarium. Spać przez nie nie mogłam ale to szczegół. Łóżko przestawione i od razu inna energia. Jednak jakies to polskie Feng- Shui ma powodzenie :D
Dobranoc wszystkim :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz