piątek, 2 listopada 2012

Każda bajka na dobranoc kiedyś się kończy

Moje kucharzenie nie wyszło na dobre, ale poniekąd było smaczne. Moja chandra, taka jesienna deprecha już (chyba) minęła. Może naćpałam się pomarańczami?
Jutro sobota. Czeba lekcje odrobić, dokończyć "Kamienie...", zacząć się uczyć na kolejne (shit!!!) sprawdziany... Teraz trwa seans ze "Shrekiem Forever" <3. No i oczywiście jakby już pech nie miał się na kogo uprzeć, kolejny raz padł mi komputer. Mam już czasem chęć go wywalić przez okno, bo się notorycznie psuje. Hmmm. Może to jego wiek? Nieważne...
To jest to w zimę: kisiel z cynamonem i jabłkiem, koc, dobra ksiązka..


Cudeńko <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz